Anna Pszczoła
Platforma Obywatelska
Dołączył: 15 Wrz 2012
Posty: 201
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 13:02, 27 Wrz 2012 Temat postu: Pszczoła: Podatkowe dyletanctwo Samoobrony |
|
|
To, co mówi pan Masłow świadczy albo o tym, że jest kompletnym ignorantem, albo skończonym cynikiem, traktującym wyborców jak idiotów, którym można wcisnąć każdą ciemnotę, byle dorwać się do władzy. Jako, że nie mam zbyt wiele czasu, skupię się tylko na najbardziej dyletanckim projekcie ustawy, jaki pojawił się w tej kadencji sejmu, czyli projekcie „obniżki podatków”, zaproponowanym przez SRP.
Na początku odpowiem na w oczywisty sposób błędny zarzut, jakoby PO była przeciwna obniżce podatków. Przypomnę, że PO niedawno zgłosiła projekt wprowadzenia 15% podatku liniowego – CIT i PIT. Propozycja ta została odrzucona przez koalicję PiS-SRP-SLD, co więcej, bez słowa wypowiedzianego przez posłów koalicji podczas debaty, co pokazało, jak autorytarne podejście do pełnienia władzy mają politycy tych partii. Następnie ta koalicja przegłosowała „reformę podatkową”, w drakoński sposób podwyższającą podatki przede wszystkim osobom prowadzącym działalność gospodarczą. Także Samoobrona brała udział w tym procederze.
Przejdźmy dalej, do szczegółów samej ustawy. Jakiego podatku dotyczy w ogóle ta ustawa? W tytule tego nie ma. PIT, czy CIT? Co więcej, czy my w ogóle mówimy o podatku dochodowym? Może to dodatkowy podatek, obok dochodowego? Punkt mówiący że istnieje „Możliwość rozliczenia PIT i CIT na jednym formularzu” w tym kontekście nic nie tłumaczy. Tak więc w ogóle trudno powiedzieć, o czym my tu tak naprawdę rozmawiamy.
Zakładam jednak, że pewnie chodzi o PIT, bo podatkowi dyletanci i ekonomiczni ignoranci zwykle właśnie z tym podatkiem kojarzą cały system podatkowy. SRP chce wprowadzenia dwóch stawek podatkowych, odprowadzanych od dochodu „poniżej x brutto miesięcznie” i jednej „powyżej x brutto miesięcznie”. Już pisanie o „brutto” jest masłem maślanym, bo przecież dochód całkowity przed odliczeniem podatków i składek, to jest właśnie brutto. Dalej mamy słowo „miesięcznie”. Takie określenie podstawy opodatkowania oznacza, że zamiast, jak obecnie, raz w roku, Polacy będą musieli latać z PITem w zębach do US 12 razy w roku! To oznacza kompletny chaos, marnowanie cennego czasu Polaków, rozrost biurokracji – i oczywiście spore zyski doradców podatkowych oraz urzędników. Projektodawca podkreśla chęć zmuszania Polaków do comiesięcznego rozliczania się z podatków pisząc, iż ustawa wchodzi w życie po dwóch miesiącach, a nie np. w następnym roku podatkowym. Jeśli już, to stawki powinny dotyczyć zarobków rocznych, nie miesięcznych.
Według projektu SRP stawka 5% „obejmować będzie osoby zarabiające poniżej 2000 zł brutto miesięcznie” zaś 15% - „osoby zarabiające poniżej 3500 zł miesięcznie”. SRP chełpi się zapewne, że najbiedniejszych obłoży podatkiem w wysokości 5%. Nawet gdyby tak było, to ten pomysł jest absurdalny, bo sumy, jakie wpływałyby z tytułu tego podatku do budżetu, byłyby niższe od kosztów ich ściągnięcia – lepiej byłoby więc przywrócić kwotę wolną od podatku, zniesioną przez… tak tak, koalicję PiS-SRP-SLD. Jednak i to byłoby lepsze rozwiązanie od tego, które proponuje SRP, bowiem w myśl jej propozycji osoby zarabiające „poniżej 2000 zł” muszą płacić podatek dochodowy w wysokości… 20%. Dlaczego? A dlatego, że zarabiają zarówno mniej niż 2000 zł, jak i mniej, niż 3500 zł miesięcznie. To powoduje, że mamy de facto do czynienia z niespotykanym chyba w żadnym kraju podatkiem regresywno-progresywnym, w którym osoby poniżej dochodów w wysokości 2000 zł miesięcznie płacą stawkę 20%, zarabiające między 2000 a 3500 płacą 15%, a te, które zarabiają więcej – płacą 30%. To istny potworek, którego skutki będą opłakane.
Idźmy dalej – co się stanie, jeśli zarabiam 3449 zł miesięcznie? Płacę 15% podatek w wysokości 517,35 zł, czyli w kieszeni zostaje mi 2931,65 zł. A co, jeśli zarabiam 3501 zł miesięcznie? Wówczas płacę 30% podatek, który wynosi 1050,30 zł. W kieszeni zostaje mi 2450,70 zł, czyli… 480,95 zł mniej, niż gdybym zarabiała o dwa złote brutto mniej! To kompletny absurd! Ta ustawa niszczy zasadę, że wskakując do następnej stawki płacimy wyższy podatek jedynie od dochodu powyżej sumy określonej w ustawie, nie zaś od całego dochodu.
Przejdźmy do ulgi na nowo narodzone dziecko. Przypuśćmy, że zarabiam 3449 zł miesięcznie i urodziłam dziecko. Płacę rzeczone 517,35 zł podatku. 2% z tego to niecałe 10,34 zł. Za to nie kupię nawet ćwierci paczek pieluszek. Ta ulga jest więc tylko rzekoma.
Czy propozycja SRP to rzeczywiście obniżka podatków? Osoba, która po wdrożeniu „rządowej reformy podatkowej” zarabia 12735 zł rocznie, czyli 1061,25 miesięcznie, odprowadza 53,06 zł podatku „miesięcznie”. Po „reformie” Samoobrony będzie płacić 212,25 zł. „Najbogatsza” osoba w kolejnym, 10% progu, płaci 159,15 – po nowej „reformie” zapłaci dokładnie dwa razy więcej. „Najbogatszy” płacący 15% - 298,35 („dzięki” SRP będzie to 397,80 zł). „Najbogatszy” w progu 20% - 952,12 („dzięki” SRP – 1428,17). Co ciekawe, jedyni, którzy będą mieli obniżone podatki, to będą… rzeczywiście najbogatsi – ktoś, kto lewie przekroczy obecny 50% próg, zapłaci 2380,29 zł, gdy SRP zafunduje mu obniżkę, bo jego podatek będzie wynosił, jeśli przyjmiemy projekt SRP, 1428,17 zł. W rzeczywistości różnice mogą być nawet większe, zarówno na niekorzyść biedniejszych, jak i na korzyść najbogatszych, bo do zagmatwanej, zmieniającej nie tylko same stawki i progi, ale wręcz polski system podatkowy „reformy podatkowej” rządów PiS-SRP-SLD nie ma jeszcze prawniczych komentarzy ani opinii US czy MF, które określałyby, jak dokładnie obliczać podatek.
Reasumując, projekt SRP jest kompletnym gniotem. Nie zasługuje nawet na rozpatrzenie przez sejm, został napisany przez dyletantów, którzy nie mają zielonego pojęcia o podatkach. Powinien jak najszybciej trafić do śmieci, tak samo zresztą jak cała Samoobrona.
Post został pochwalony 0 razy
|
|